Big Yellow Taxi, czyli Joni Mitchell i musztardowa sukienka

Do niektórych rzeczy zwyczajnie się dojrzewa. Książka zamknięta w ciasnej celi szuflady nagle nabiera znaczenia i przyzywa wyjątkowo adekwatnymi łańcuchami wyrazów. Ciężkawe perfumy nagle okazują się idealnym wyborem na zimowy wieczór, a musztardowa sukienka…jest bardziej smakowita, niż mogłoby się wydawać.

Przez długi czas w mojej szafie niepodzielnie panowała czerń, jedynie czasami pozwalając dostać się promieniom bieli i beżu przez szczeliny szwów, tworząc mieszankę najbardziej klasycznego kontrastu z odrobiną neutralnych barw. Kolory ziemi zawsze wydawały mi się wyjątkowo nieskomplikowane w stylizacji i taktownie usuwające się w cień, gdy na pierwszy plan miał wyjść wyraźny makijaż i nieco trudne do poskromienia dodatki.

Jednak gdy niebo przez większą część dnia jest sine, potrzebuję czegoś więcej. Zastrzyku energii, który pobudzi lepiej, niż szczypta cynamonu, gałki muszkatołowej i kuminu. Buzującego, optymistycznego koktajlu przywracającego kolor policzkom zszarzałym od zimna, oblewając je wiadrem musztardowej ciepłoty – przypominając o tęsknocie za skórą smagniętą słońcem.

Składniki? Wystarczy jedna dawka plisowanej sukienki, anielski głos Mitchell, niesamowite mieszkanie w kamienicy i rozmyte, rozmarzone zdjęcia.

Sukienka – &Other Stories

Istnieją piosenki, które pojawiają się jako skojarzenie natychmiast po przymierzeniu danej rzeczy, prawda? Gdy patrzyłam jak plisy wirują wokół moich kostek, nie mogłam przestać nucić mojej ukochanej Joni:

Udostępnij: