Inspiruje mnie wiele rzeczy. Po obejrzeniu “Okna na Podwórze” mam ochotę na niezwykle kobiecą, olśniewającą kreację niczym Grace Kelly (swoją drogą, kostium Edith Head to znakomity przykład New Looku Diora). Innym razem, mam chrapkę na zanurkowanie w męskiej szafie, dopasowując jedynie poszczególne elementy garderoby do swojej sylwetki.

Modą rządzą pełne sprzeczności paradoksy – wbrew pozorom, nieoczywista kobiecość bywa bardziej zmysłowa, niż przejaskrawiony seksapil. Dwuznaczna, igrająca z popularną definicją płci, ciężka do zaszufladkowania – poruszająca się po linie rozpiętej pomiędzy damską, a męską garderobą. Idealny przykład? Spodnie PALAZZO. Luźne w swojej formie, przez zebranie w pasie niezwykle zmysłowe. 

Ociekające nienachalnym seksapilem Katherine Hepburn i Marlene Dietrich idealnie obrazują to, co mam na myśli. Im bardziej szaro za oknem, tym chętniej sięgam po czarno-białe hollywoodzkie klasyki, zatapiając się w fotelu, zatrzymując raz po raz film, aby przeanalizować kreacje. Lejące spodnie tworzą monumentalną i pełną siły sylwetkę. Wysmuklają talię, a nogi zdają się nie mieć końca.

Palazzo po raz pierwszy zaczęły pojawiać się w modzie lat 20 dzięki nieustraszonym pionierkom, takim jak Coco Chanel. W czasach, gdy noszenie spodni nie było powszechnie dobrze postrzegane, był to element garderoby, który choć powzięty z męskiej szafy, przybrał kobiecą formę. W wielu miejscach publicznych kobiety nie mogły pojawiać się w spodniach – dzięki palazzo pokazywały środkowy palec obowiązującym normom.

W latach 30 i 40, palazzo wciąż były uznawane za modową awangardę, choć ze znacznie większym przyzwoleniem społeczeństwa.

Palazzo zyskały na ogromnej popularności dopiero w okolicach lat 70, wraz z postępującą rewolucją seksualną i zacieraniem się pomiędzy stereotypową rolą kobiet i mężczyzn.

Od roku 2017 możemy mówić o wielkim powrocie palazzo, które płyną swobodnie na fali nostalgicznych trendów. Dostępne w każdym możliwym kolorze i wariantach materiałowych (w tym takich, które do niedawna byłyby uznane za absolutny koszmar – mowa tu o brązowym sztruksie).

Choć wciąż doceniam rock’n’rollowy sznyt rurek rodem z najlepszych czasów Kate Moss, wyjątkowo dobrze czuję się w palazzo, które wydłużają moją sylwetkę i nadają smukłości biodrom.

Mam na sobie męską koszulę, torebkę Erdem, męską marynarkę z kaszmiru i wełniane spodnie palazzo.

Marlene i Katherine wiedziały co robią – nie pozostaje nic innego, jak czerpać garściami z ich stylu, będąc kobietą-kameleonem, płynnie przechodząc od kobiecego, do męskiego stylu.

Udostępnij: