Stopy w sandałkach cienkich jak jedwabna nić rysują od niechcenia okręgi na spękanej od słońca ziemi w kolorze terakoty. Słone od morskich fal palce przeczesują splątane włosy. Wiatr smaga lnianą sukienkę, która nachalną zmysłowość przejawia jedynie wtedy, gdy mocno przytula nagie ciało. Za makijaż robią promienie słońca filtrowane przez miękkie rondo słomianego kapelusza. Jest cicho i niezmącenie spokojnie. Jeśli opisana scena rysowała się w Twoim umyśle we wszelkich beżowych odcieniach, jesteśmy w domu. Dokładnie taki obraz malują obecne trendy.